Czteropasmowe jezdnie w buszu
80 dni rowerem po Australii
Czteropasmowe jezdnie w buszu
JAN MęDREK
Wielki boenig 847 uniósł mnie 27 maja br. na spotkanie z przygodą. Zbliżał się wieczór 28 maja, gdy wylądowałem w Sydney, a że po zachodzie słońca bardzo szybko robi się tutaj ciemno, pilnie szukam kempingu.
Rano bardziej zmęczony niż wypoczęty ruszam do centrum Sydney, taszcząc 20 kg bagażu (tyle można było przywieźć bez dodatkowej dopłaty) . Kilka dni na zwiedzanie całego Sydney zostawiam sobie na czas przed powrotem. Zaczynam szukać roweru i w końcu kupuję za 500 dol. australijskich (1100 zł) . Rankiem 30 maja trochę zmęczony, ale pełen optymizmu ruszam na północ w "tropiki" na liczącą (mam nadzieję) wiele tysięcy kilometrów trasę.
Droga cały czas pagórkowata. Pod Gosford oglądam replikę dawnego Sydney w Old Sydney Town. Newcastle to przemysłowo-górnicze miasto z liczną Polonią, gdyż nawet w ładnej, nowej katedrze jedna z mszy odbywa się w języku polskim. Po przejechaniu 150 km zjeżdżam z drogi krajowej Pacyfic Hwy o dużym ruchu samochodowym (chociaż szerokie pobocza, po których można poruszać się rowerem, czynią jezdnię bezpieczną, ale hałas samochodów denerwuje) na drogi lokalne. Wydłuża to drogę, nawierzchnia gorsza, pagórki większe, ale samochodów mniej.
Pierwsza kąpiel w Pacyfiku...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta