Sława to dym dobry‚ ale do wędzenia kiełbas krakowskich
Pozostawił po sobie w monachijskim mieszkaniu nie tylko obrazy, ale i skrzynie z krakowskimi sukmanami, rogatywkami i baranicami, z kobiecymi chustami i spódnicami z Małopolski, liczne pamiątki z kraju, roczniki pism wydawanych w Krakowie i Lwowie. Gdy ujrzeli to emigranci późniejsi o jedno lub dwa pokolenia - oniemieli. Z tych kufrów przemówiła do nich Polska Sienkiewicza i Orzeszkowej, Jeża i Asnyka. Ale przede wszystkim Kochanowskiego. Nie Jana. Romana Kochanowskiego.
- Ten jeden z najciekwszych pejzażystów swego czasu podzielił los innych polskich "monachijczyków" - mówi Katarzyna Posiadała, kurator przygotowywanej w Radomiu wystawy prac Kochanowskiego - chociażby takich, jak Zygmunt Sidorowicz, Franciszek Ejsmond, Franciszek Streitt, Antoni Piotrowski, Wacław Koniuszko, Władysław Szerner.
Był jednym z potężnej polskiej malarskiej gromadki‚ która znalazła się nad Izarą. Kochanowski pozostał w Monachium do śmierci. A przyjechał tam - tak jak Alfred Wierusz-Kowalski, jak Maksymilian Gierymski, jak Józef Brandt czy Olga Boznańska - po naukę. Inna sprawa, że niektórzy szybko ze studiów rezygnowali.
Stanisław Witkiewicz‚...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta