Festiwal zmarnowanej szansy
Festiwal zmarnowanej szansy
Rozmowa z Józefem Opalskim
Zbliżający się koniec roku sprzyja podsumowaniom w różnych dziedzinach życia, także artystycznego. Niewątpliwym wydarzeniem 1996 r. był VFestiwal Unii Teatrów Europy w Krakowie, który pan od początku współtworzył. Kolorowy motyl z plakatu VFestiwalu UTE odleciał i odsłonił szary budynek Starego Teatru. Czy poza tą szarością zostało nam coś jeszcze?
Od 30 kwietnia nie pracuję już w Starym Teatrze, więc trudno mi mówić, co pozostało. Wydaje mi się jednak, że przez ten miesiąc w Krakowie stało się coś nieodwracalnego. Oczywiście możemy to wszystko odrzucić: Lukę Ronconiego, Milvę, Giorgio Strehlera. Ale może byłby czas, żeby teatr polski zastanowił się nad tym, jaki jest i w jakim miejscu Europy. Czym się różni, a w czym jest podobny do tego, cośmy widzieli... Moim zdaniem był to festiwal zmarnowanej szansy. Choćby dlatego, że Giorgio Strehler, który jest u szczytu swoich sił twórczych, a ma w tej chwili problemy w urzędnikami zawiadującymi kulturą w Mediolanie, z pewnością zgodziłby się do nas przyjechać i coś wyreżyserować, gdyby otrzymał taką propozycję. ..
Przyjechałby, co zresztą powiedział w odpowiedzi na jedno z pytań wywiadu, któryopublikowaliśmy w "Plusie Minusie".
Otóż właśnie......
Archiwum to wszystkie treści publikowane w "Rzeczpospolitej" od 1993 roku.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta