Czesław Miłosz
Z Czesławem Miłoszem rozmawia Elżbieta Sawicka
FOT. ANNA BRZEZIŃSKA
ELŻBIETA SAWICKA: W "Abecadle Miłosza" czytelnik znajdzie nie tylko wiele nazwisk, ale także hasła egzystencjalne, takie jak Ambicja, Nieszczęście, Uprzedzenia, Uraz i Uraza, Okrucieństwo, Prawda. Sporo nazw geograficznych, począwszy od domowych, litewskich - Bobty, Imbrody czy Krasnogruda - po odległe i egzotyczne: Connecticut, Martynika czy Sierraville. Są też hasła inne, np. Automobil. Zacznijmy od nazwisk. Zastanawiałam się, według jakiego klucza dobierał pan hasła osobowe. Często pisze pan o ludziach sławnych, ale również o kompletnie nieznanych czy zapomnianych. Kilka pierwszych z brzegu przykładów: Bołbot Jan, Bulsiewicz Tadeusz, Drużyno Anna i Dorcia, Sławoniewski i Słyczko. Świat nic o nich nie wie.
CZESŁAW MIŁOSZ: Sprawiało mi szczególną przyjemność utrwalanie istnienia postaci zupełnie nieznanych. To ważna część mojej książki. Może rzeczywiście nikt poza mną nigdy by o nich nie wspomniał...
W zasadzie pomija pan osoby żyjące, jest więc na przykład Kot Jeleński, nie ma Jerzego Giedroycia. Ale nie jest to reguła, bo oto nagle pojawiają się Richard i Jody Lourie, oboje żyjący. Z pisarzy wielkiej rangi Balzac, Baudelaire, Dostojewski i Camus. Można by zapytać, dlaczego akurat tych pan wybrał?
Przyjemność pisania tego rodzaju książki...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
