Hiszpańska grypa roku 1918


Pod koniec 1918 roku Warszawa, tak zresztą jak i reszta kraju, doświadczyła straszliwego ataku grypy. Ale stołeczna prasa milczała. Zbyt mało wiedziała czy obawiano się wybuchu paniki?
Zaraza przywlokła się do nas wraz z wojskiem, które pod koniec I wojny światowej przemierzało wielkie trasy, przeważnie wracając do domu. Pierwsze przypadki na ziemiach polskich odnotowano w rejonie Lwowa mniej więcej w lipcu. Potem, jakby wzdłuż tras kolejowych, grypa dojechała do Krakowa, by pod koniec września pojawić się w Warszawie. Jednak stołeczne gazety zajmowały się tylko informacjami politycznymi: rewolucja w Niemczech, Kaiser abdykował, Piłsudski wraca... A grypa? Była obecna w nekrologach.
Szybka śmierć
– Panowało przekonanie potęgowane plotką, że rano jesteś jeszcze zdrowy, a wieczorem umierasz – opowiadała mi przed laty prababka – i mówiono wtedy, że to nie grypa, a zaraza.
Po latach wiemy, że śmierć powodowana była wirusowym, krwotocznym zapaleniem płuc, zabijającym na początku choroby lub pod jej koniec – bakteryjnym zapaleniem płuc. O tym, że to grypa, zaczęto mówić dopiero w październiku. Ta niezrozumiała dziś tajemniczość powodowana była cenzurą wojskową starającą się ukryć przed nieprzyjacielem skalę nieszczęścia.
A chorowali ludzie we wszystkich krajach.
Nazwa grypy wzięła się stąd, że tylko Hiszpania nie brała udziału w wojnie i oficjalnie podała o epidemii. Stąd właśnie w gazetach warszawskich tamtego okresu tylko raz znalazłem popularną dziś nazwę, w nekrologu Leopolda...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta