Mity ukrainne
Petro Majdan nosi nazwisko znaczące, ale ono nie określa kompletu jego poglądów. Bohater książki Wojciecha Kudyby zdaje sobie sprawę, że do Europy nie da się przejść prosto z kijowskiego Majdanu.
A inne ptaki tylko niepokój odlotu opanowywał. Wabił je i kusił rytm odpływu. Leciały zatem nie wiadomo po co, za jedno, za drugie pasmo, na Bukowinę, na Wołoszczyznę, na Węgry – wkrótce wracały stamtąd. W tych dwu dniach nawet gęsi dworskie czy arendarskie, pijane pogodą, orzeźwione rozkoszną wodą Czeremoszu, a może także porwane niezrozumiałym wołaniem, które nie do nich dzwoniło zza mórz, wzbijały się nagle do lotu. Błyszcząc w słońcu, białymi stadami przelatywały nad Czeremoszem z radosnymi czy zlęknionymi okrzykami".
Biorąc do ręki książkę Wojciecha Kudyby „Nazywam się Majdan", wiedziałam, że pierwsi jej czytelnicy znajdują powinowactwa językowe i stylistyczne z prozą Gombrowicza. To oczywiście zachęcająca rekomendacja. I można by sporo miejsca poświęcić uzasadnianiu tego spostrzeżenia.
Szybko jednak zauważyłam, że obraz Ukrainy, jaki przedstawia czytelnikom Petro Majdan – bohater książki i porte parole autora – jest od Gombrowiczowego wizerunku Polski cieplejszy. Od początku do końca nasycony miłością, którą nie od razu przychodzi do głowy nazywać patriotyzmem, jakkolwiek patriotyzm to przecież „globalna" miłość ojczyzny.
Stąd, z tego spostrzeżenia, asumpt do ważnych pytań związanych z historycznymi skutkami Euromajdanu 2014/2015, na które książka Kudyby pomaga szukać odpowiedzi, nie formułując żadnej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta