Początek krwawego lata?
Po kurdyjskich zamachach w Europie
Początek krwawego lata?
"Była to nasza reakcja przeciwko milczeniu międzynarodowej opinii publicznej" -- takimi słowy Kani Yilmaz, reprezentant Kurdyjskiej Partii Robotniczej (PKK) w Europie, uzasadnił przeprowadzenie wielkiej akcji przeciwko placówkom tureckim w Europie Zachodniej. Jeżeli zamiarem Kurdów rzeczywiście było przypomnienie, że istnieją, to cel ten osiągnęli w całej rozciągłości. Świat ma pamięć krótką. Przed dwoma laty wszyscy gorąco przejmowali się losem Kurdów irackich, uciekających tysiącami przed armią Saddama Husajna. Ale dramatyczne obrazy z ekranów telewizyjnych dawno się zatarły. A zresztą kogo obchodzi, co dzieje się w zapadłym zakątku Bliskiego Wschodu, skoro na świecie jest tyle innych, jeszcze poważniejszych konfliktów?
Kurdowie skorzystali z zasady, którą sformułowała i wiele razy wypróbowała Irlandzka Armia Republikańska: Jedna bomba w Londynie propagandowo warta jest tyle, co 20 bomb w Belfaście. W przypadku Kurdów sprawdza się to jeszcze bardziej. Dla mieszkańca Europy Zachodniej Diyarbakir czy Sirnak w południowo-wschodniej Turcji równie dobrze mogłyby leżeć gdzieś na antypodach. Znacznie lepiej więc jest uderzyć w Monachium, Marsylii czy Sztokholmie.
Bez precedensu
W czwartek przed południem, tuż po otwarciu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)