Upadek Kraju cedrów
Pełnoskalowa wojna z Izraelem byłaby gwoździem do trumny konającego Libanu. Kraj pogrążyłby się w kolejnej krwawej wojnie domowej, która cofnęłaby go do epoki kamienia łupanego.
Liban za sprawą konfliktu izraelsko-palestyńskiego ostatnimi czasy codziennie pojawiał się na paskach wiadomości – a ściślej z powodu starć granicznych pomiędzy Izraelem a Hezbollahem. Nad Krajem Cedrów wisi groza nowej, wyniszczającej wojny, nie pierwszej zresztą. Liban przeszedł krwawą wojnę domową w latach 1975–1990, walki Hezbollahu z Izraelem o wyzwolenie południa Libanu w latach 1990–2000, okupację syryjską trwającą do 2005 r. czy wyniszczającą wojnę Hezbollahu z Izraelem w 2006 r., po której do dziś nie stanął na nogi. Jednakże groźba nowej wojny jest tylko jednym z problemów, z którymi zmagają się mieszkańcy tego bliskowschodniego państwa.
Religijno-polityczny galimatias, czyli niespełniona obietnica stabilności
Niewielki kraj o powierzchni mniejszej od województwa świętokrzyskiego zamieszkuje 18 różnych konfesji religijnych. Aby zapewnić stabilność polityczną, w Libanie wprowadzono system konfesyjny, według którego stanowiska w państwie, a nawet miejsca w parlamencie są przydzielane według klucza wyznaniowego. I tak prezydentem kraju musi być katolik maronita, premierem muzułmanin sunnita, a przewodniczącym parlamentu muzułmanin szyita. Również teki ministerialne i wyższe stanowiska wojskowe rozdziela się w podobny sposób.
W 128-osobowym parlamencie obowiązuje...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta