Bezrobocie na własną prośbę
Bezrobocie na własną prośbę
FOT. MARIAN ZUBRZYCKI
Jeszcze niedawno był pan kandydatem do objęcia reprezentacji Polski, a dziś nie ma pan pracy. Dlaczego tak się stało?
FRANCISZEK SMUDA: Sam skazałem się na bezrobocie, to była moja decyzja. Wolałem zrezygnować z pracy w Widzewie, niż funkcjonować w nienormalnych warunkach, jakie w tym klubie były, są i na pewno będą, dopóki ci sami ludzie będą prowadzić ten interes. To jest bez sensu. Tam nie ma z kim rozmawiać. Chcę budować zespół, osiągać sukcesy, a nie tracić zdrowie. To musi być praca, połączona z satysfakcją i wynikiem. Praca moja i piłkarzy. W przeciwnym razie oszukujemy kibiców.
Ale przecież pan był kiedyś zaprzyjaźniony z Andrzejem Grajewskim, współwłaścicielem Widzewa, prezesem, menedżerem, nie wiem kim jeszcze dla tego klubu w ciągu ostatnich dziesięciu lat.
Ludzie się zmieniają. W czasie czterech lat mojej pracy Widzew sprzedał trzynastu reprezentantów Polski. Każdy z nich kosztował minimum milion marek. Czyli, do klubu powinno trafić trzynaście milionów. Wie pan, ile trafiło?
Nie wiem, ale przypuszczam, że mniej. Przecież po to się sprzedaje, żeby zarobić.
Niech pan nawet nie pyta w klubie, bo nikt...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta