Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Deyna z nami poznawał miasto

27 grudnia 2017 | Sport
autor zdjęcia: Darek Golik
źródło: Rzeczpospolita

Piosenkarz i aktor o swoich przyjaźniach ze sportowcami i Warszawie sprzed pół wieku.

Rz: Czy to prawda, że był pan zawodnikiem ligowym?

Bohdan Łazuka: Prawda.

Ale nie mogę znaleźć pańskiego nazwiska na liście piłkarzy ligowych.

A czy ja mówię, że byłem piłkarzem? Grałem w koszykówkę w drużynie Startu Lublin u pana trenera Zdzisława Niedzieli. Między nami mówiąc, to ja głównie siedziałem na ławce. Ale wychodziłem na parkiet na kilka minut. A legendarny trener Władysław Maleszewski powołał mnie nawet na obóz młodzieżowej reprezentacji Polski.

I co dalej?

Nic, skończyło się w sposób naturalny. Wyjechałem z Lublina na studia, w 1956 roku. W szkole muzycznej uczyłem się gry na oboju, bo najbardziej przypominał saksofon. W latach 50. saksofon, guma do żucia i Frank Sinatra jako oznaki fascynacji Ameryką nie były mile widziane. Obój tak źle się nie kojarzył. Kiedy ukończyłem szkołę teatralną i już zadomowiłem się w Warszawie, miejsce koszykówki na liście ulubionych sportów zajęła piłka nożna.

Ale już pan nie grał?

Tylko w meczach Aktorzy – Dziennikarze. Raz nawet ściąłem Tomasza Wołka. On jednak wstał i literacką polszczyzną zwrócił się do mnie: panie Bohdanie, tak nie można.

O ile znam redaktora Wołka, może pan mówić...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Wydanie: 10937

Wydanie: 10937

Spis treści
Zamów abonament