Polityczni konformiści osłabiają państwo
Być może wybieramy byle jakich przedstawicieli, bo gdy oni kręcą i kombinują, to tym samym i my czujemy się rozgrzeszeni z naszych własnych niedoskonałości - mówi "Rzeczpospolitej" Czesław Bielecki, architekt, publicysta.
Zna pan najnowszy dowcip: przychodzi klient do warsztatu znanego z przekręcania licznika. – O ile cofnąć? – pyta mechanik. – Ja chciałem podkręcić przebieg o 100 tysięcy kilometrów – odpowiada klient. – A, to pan poseł, nie poznałem pana.
Zrewanżuję się anegdotą. Pewien mój współpracownik z czasów posłowania, świetnie wykształcony, znający trzy języki, marzył od młodości o pracy w Kancelarii Sejmu. Dekadę później powiedział: – Kiedyś mówiłem, że pracuję w Kancelarii Sejmu, a teraz mówię, że pracuję w śródmieściu.
Smutna anegdota.
Pewnie. Przedstawicielstwo narodu jest najniżej notowaną grupą społeczną. Niestety, posłowie sobie na to zapracowali. Czym innym jest lapsus, błąd, czym innym konsekwentne ignorowanie parlamentarnego savoir-vivre'u. To, co pokazała grupa madrycka z wyjazdami zagranicznymi czy Radosław Sikorski z tzw. kilometrówkami, jest obciachem. Kto jak kto, ale posłowie nie mogą zakładać, że to, co nie jest literalnie zabronione, jest dozwolone. Świetnie wiedzą, jaka idea przyświecała konkretnym regulacjom: poseł dysponuje pewną pulą pieniędzy po to, żeby zajmować się sprawami państwa i nie myśleć, za co dojedzie tam, gdzie powinien. Nie może to być okazją do drobnych kombinacji. Stara zasada głosi: jeżeli nie wiesz, jak się zachować, zachowaj...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta