Rodzić, by przetrwać
Tomasz P. Terlikowski Demograficzna katastrofa Izraelowi nie grozi. To jedyne państwo tradycji zachodniej, w którym przychodzi na świat więcej dzieci, niż wymaga tego prosta zastępowalność pokoleń.
Za każdym razem, gdy podróżuję do Izraela, najbardziej uderza mnie liczba dzieci. One są wszędzie. Już w samolocie, a ostatnio podróżowałem do Tel Awiwu w piątkowy wieczór, więc na pokładzie – w związku z zaczynającym się szabatem – nie było w zasadzie ultraortodoksów, pełno było dzieciaków. Ewidentnie z laickich, niewierzących rodzin, bez kip na głowach, bez jakichkolwiek oznak religijności. Trójka czy czwórka dzieci wśród bardzo młodych izraelskich rodzin w samolocie to była absolutna norma, nic zaskakującego, co zwracałoby czyjąkolwiek uwagę.
Na plaży w Tel Awiwie czy Cezarei Nadmorskiej było identycznie. Masa młodych ludzi z trójką, czwórką czy niekiedy nawet piątką dzieci. I nie byli to w żadnym razie ortodoksi, bo tych na plażach w sobotę raczej byśmy nie spotkali. W Jerozolimie to wrażenie jeszcze się pogłębiło. Tu dzieci jest jeszcze więcej, bo więcej jest ultraortodoksów, zarówno tych tradycji aszkenazyjskiej, jak i sefardyjskiej. Tu ojciec z wózkiem i piątką, szóstką czy siódemką drobiazgu przy nogach, tam rodzinka z szóstką dzieci, tam jeszcze siostra opiekująca się młodszym rodzeństwem. Kobiety czasem idą z tyłu (rytualna nieczystość sprawia, że są takie dni w miesiącu, gdy kobieta nawet nie może dotknąć się męża), ale częściej idą obok, kłócą się o coś albo po prostu razem z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta