Nie płacz, Argentyno
Nie ma Maradony -- świat może przestać istnieć
Nie płacz, Argentyno
Policja już od szóstej rano jest na posterunku. Niepotrzebnie, bo o tej godzinie Los Angeles jeszcze śpi. Ruch zaczyna się koło dziewiątej, a od dziesiątej widać wyraźnie, że dziś jest mecz. Tłum samochodów gęstnieje. Na każdym skrzyżowaniu stoi patrol, a znudzeni mundurowi siedzą na maskach swoich krążowników i obserwują przelewające się pojazdy. Zaczynają się korki, nawet na sześciopasmowej autostradzie. Policja w ogóle nie reaguje, wychodząc z założenia, że skoro tłok sam się zrobił, to i sam się zlikwiduje. Chyba ma rację. Kierowcy są nad wyraz spokojni. Żadnego trąbienia, poganiania czy złorzeczenia. Stoją grzecznie w kolejce i słuchają radia. Jeden rozkręcił Michaela Jacksona na całą parę, że słychać go na milę. Drugi słucha najnowszych doniesień z sądu, gdzie rozstrzyga się kwestia życia lub śmierci O. J. Simpsona, byłego futbolisty, którego oskarża się o zamordowanie nożem kuchennym byłej żony oraz młodszego od niej o dziesięć lat kochanka. Wszystko wskazuje na to, że nikt inny, poza Simpsonem, nie miał powodu zabawiać się w rzeźnika, ale 30 procent mieszkańców Los Angeles jest przekonanych, że ława przysięgłych uniewinni go.
Jedziemy w tempie dwie mile na godzinę i rozglądamy się wokół. W okolicach Rose Bowl ziemia jest droga, bo teren wygląda...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)