Między młotem a kowadłem
Trzy lata po obaleniu przez juntę wojskową prezydenta Jeana-Bertranda Aristide'a Haitańczycy nie mają innej perspektywy jak dalsze przymieranie głodem w dławionym blokadą gospodarczą i terroryzowanym przez armię i policję kraju albo obca interwencja pod amerykańskim dowództwem.
Między młotem a kowadłem
O inwazji na Haiti mówi się od maja. Prezydent USA Bill Clinton po raz pierwszy zagroził wówczas haitańskiej juncie, że Amerykanie obalą ją siłą, jeśli nie zrzeknie się dobrowolnie władzy. Na początku lipca forsowana przez Stany Zjednoczone opcja militarna uzyskała błogosławieństwo Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Przedstawiciele amerykańskiej administracji twierdzili, że o balenie kliki generała Raula Cedrasa jest kwestią najbliższych tygodni. Ale przyszły wakacje, odsyłani do bazy wojskowej w Guantanamo na Kubie haitańscy "boat people" przestali drażnić amerykańskie sumienia, a kryzys kubański o mało nie doprowadził do o głoszenia stanu wyjątkowego na Florydzie. Amerykanie doszli do wniosku, że Haitańczycy mogą poczekać.
Wojskowi nie chcą rozmawiać
W tym czasie grupa państw latynoamerykańskich i ONZ podjęły ostatnie próby załatwienia problemu Haiti drogą pokojową. W szelkie misje dobrej woli kończyły się jednak fiaskiem. Przybywający do stolicy Haiti, Port-au Prince, wysłannicy mogli zaproponować ludziom generała Cedrasa...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)