Podróż do Sobiboru
Po 50 latach uczestnicy powstania w obozie zagłady znów zobaczyli tamten las
Podróż do Sobiboru
Zbigniew Lentowicz
Był 14 października, jechaliśmy do Sobiboru. Siwowłosy Dawid -- prosił, by tak go nazywać, bo nie pragnie być gazetowym bohaterem -- nie mógł sobie przypomnieć, czy pogoda sprzyjała Żydom tego dnia, dokładnie przed pięćdziesięciu laty. Wiedział za to z całą pewnością, że dla niego ta podróż skończy się tak, jak kilka poprzednich. Całe tygodnie we śnie przychodzić będą doń znowu koszmary. -- To skutki nieuleczalnej choroby, bo my, którzy przeżyliśmy, wszyscy jesteśmy chorzy -- powie, patrząc daleko w przestrzeń.
-- W dzień było tak jak dzisiaj, jesiennopogodnie, zaczęło padać dopiero w nocy -- pamiętał lepiej osiemdziesięcioletni Symche Białowicz. Tak, z pewnością nad ranem musiał mżyć deszcz, bo od chłodu i wilgoci gałęziami przykrywali się w jakichś dziurach czy leśnych wykrotach. Kiedy wspomina Białowicz, wtrąca słowa w jidysz, w Polsce nie był dawno, od blisko półwiecza otoczony szczęśliwymi dziećmi, wnukami, mieszka w Izraelu, w Hulonie. Teraz zza okularów, do bólu wpatruje się w twarze w spółtowarzyszy, szuka ich w szufladach pamięci.
Aż z Sydney w Australii przyjechała drobna, emanująca ciepłem Regina Zielińska. Kiedy trafiła do obozu w Sobiborze, miała siedemnaście lat,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta