Czekanie na wiktorię
Jeśli w 1920 roku widać było w Polakach siłę, to teraz bije z nas bezradność. A nie mamy wiele czasu na osiągnięcie kolejnego sukcesu – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Mariusz Staniszewski
Świętując kolejną rocznicę zwycięstwa nad bolszewikami, musimy uświadomić sobie, że ostatni wielki sukces Polski to czasy zaprzeszłe. Bo minął już prawie wiek.
A dla Polski niespełna sto lat to okres, w którym z potęgi potrafiliśmy popaść w niebyt. Tyle przecież czasu wystarczyło, by okryta chwałą niezwyciężonej husarii spod Wiednia (1683) Rzeczpospolita przeistoczyła się w upadające państwo, z którego potężni sąsiedzi odkrawają sobie po sporym kawałku ziemi (I rozbiór Polski – 1772).
Stanęliśmy w punkcie, w którym albo pójdziemy do góry albo będziemy staczać się po równi pochyłej ku przepaści
Kiedy mierzymy czas stuleciami, okazuje się, że niewiele więcej ponad wiek minął od wejścia wojsk polskich na Kreml (1610) do zawiązania konfederacji tarnogrodzkiej (1715-1717), która pchnęła Rzeczpospolitą w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta