Poeta w Nowym Jorku
Przez prawie pół wieku PRL niewielu literatów umiało ją opisać i trafnie, i inteligentnie: Zbigniew Herbert, Marek Nowakowski, Janusz Szpotański – i właśnie Barańczak.
Staszek Barańczak, który przyjechał do Stanów wiosną 1981 roku, był jednym z najaktywniejszych i najwidoczniejszych Polaków w tym okresie. Otoczony mitem działacza KOR i opozycjonisty, wybitny poeta zakazany przez komunistów, a jednocześnie profesor Harvardu, młody i sympatyczny – był chętnie zapraszany na konferencje, wykłady i imprezy popierające „Solidarność" i potępiające stan wojenny. Jeździł wszędzie, gdzie mógł, i wydawało mi się, że choć wolałby pisać lub tłumaczyć, działanie publiczne uważał za swój obowiązek.
Pisał artykuły i listy do redakcji, podpisywał oświadczenia wraz z Leszkiem Kołakowskim i Czesławem Miłoszem, a 15 grudnia istniejący dopiero od dwóch dni Komitet Poparcia „Solidarności" w Nowym Jorku opublikował oświadczenie, które poza wyżej wymienionymi podpisali między innymi również jego koledzy poeci: Josif Brodski i Tomas Venclova. Współautorem tego oświadczenia był też Jakub Karpiński, który go nie podpisał – to była jego metoda jeszcze z Polski: uważał, że liczy się jakość, a nie ilość, i że jeśli sam nie podpisze, to będzie miał możliwość niewpuszczenia na listę innych.
Muszę wyjaśnić, że Stanisława Barańczaka znałam i spotykałam tylko w latach 1981–1983. Potem wyjechałam na dziesięć lat do Europy i spotykaliśmy się już tylko przelotnie. Zanim go poznałam, czytałam jego wiersze, które bardzo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta