Żałoba w kraju wdów
W dwa lata po tragedii ludobójstwa Rwandyjczycy nie potrafią sobie wytłumaczyć, co ich wtedy opętało. Nie wiedzą także, jak dziś pomóc setkom tysięcy sierot iuchodźców.
Żałoba w kraju wdów
Jeden z moich afrykańskich przyjaciół powiedział mi kiedyś, żebym nie próbowała zrozumieć tego, co stało się w Rwandzie w 1994 roku, bo i tak mi się to nie uda. Potraktowałam te słowa jak zachętę i wyzwanie.
Rwanda, sierpień 1996 roku. Gdy samolot belgijskich linii lotniczych podchodził do lądowania, w Kigali była godz. 19. 00 i panowały ciemności. Zaczynało się moje pierwsze spotkanie z Afryką. Za chwilę zobaczę przyjaciela -- księdza Theodora, Zairczyka pracującego w Kigali w Polskiej Misji Palotyńskiej. Razem studiowaliśmy dziennikarstwo w Brukseli i chyba już wtedy zaraził mnie jakimś afrykańskim "wirusem", dużo opowiadając o Rwandzie. Powiedział kiedyś, żebyśmy nie próbowali zrozumieć tego, co stało się w tym kraju w 1994 roku. Jako Europejczycy nie jesteśmy w stanie pojąć przyczyn rwandyjskiej tragedii, bo sami Rwandyjczycy nie wiedzą, co ich opętało. Postanowiłam jednak spróbować zrozumieć choć cząstkę tej tragedii i poszukać choćby najmniejszych iskierek nadziei i przebaczenia.
Drugim uczuciem, jakie mi towarzyszyło na lotnisku, była niepewność iniepokój. Natychmiast dostrzegłam podziurawione kulami szyby,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta