Czas przyjemnie utracony
Czas przyjemnie utracony
BARTOSZ MARZEC
Jan Himilsbach i Zdzisław Maklakiewicz, bywalcy SPATiF-u, upamiętnili nazwisko jego dyrektora w filmie "Rejs"
(C) PAP/CAF
- Czy to prawda, że w SPATiF-ie...? - Tak. To wszystko prawda - wpada w słowo Janusz Głowacki. I uśmiecha się ironicznie.
Dyskutowano tam Heideggera i aktualny kurs dolara, szanse odzyskania niepodległości i napicia się dobrego piwa. Stryjkowski wykrzywiał się tu na Singera; Słonimski mówił dobrze o Wieniawie; Bereza o Drzeżdżonie; płk Załuski o bitwie pod Lenino. Andrzejewski walczył z Lisiecką o duszę młodziutkiego Mętraka; tajniacy wychwalali wysoką jakość japońskiej aparatury podsłuchowej, a Paweł Hertz milczał wieloznacznie" - pisał przed laty Głowacki we wspomnieniu o Januszu Minkiewiczu. Teraz zaś dodaje: - W SPATiF-ie przemieszali się intelektualiści i tajniacy, członkowie KC i dysydenci, aktorzy i waluciarze. Sportowcy pili tam do późnej nocy, by rano polecieć na olimpiadę, gdzie zdobywali złoto. Na wszystkich zaś z wyższością osób prawdziwie uzdolnionych patrzyły prostytutki. I jeżeli ktoś twierdzi, że to był klub dla dżentelmenów, to znaczy, że wychodził wcześniej.
- SPATiF działał jak soczewka ogniskująca życie intelektualno-towarzyskie Warszawy - twierdzi Bohdan...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta