Dni i noce w Burdągu
Dni i noce w Burdągu
IWONA TRUSEWICZ
ZDJĘCIA JAKUB DOBRZYŃSKI
U Tadajów poruszenie. Sfora wiejskich psów goniła jelenia. Zwierzę złamało nogę. Tadajom udało się je spętać i odgonić psy. Herbert zadzwonił do znajomego weterynarza. Prosił, żeby przyjechał i skrócił jelenie męki.
Gertruda i Herbert Tadajowie
Takie tu życie. Dom rodziny Herberta od dwustu lat stoi nad tym jeziorem. Wokół lasy, dużo zwierza. Ciągle coś się dzieje - kiwa głową Gertruda Tadaj, zastawiając stół domowym pasztetem i śledziami w pomidorach, chlebem, konfiturami, masłem.
Ciotka Gertrudy Marta Matyszewska kiwa głową. Tragiczne wydarzenia historii nieraz odcisnęły tu, w maleńkim Burdągu, swe piętno. Ofiarą takich wydarzeń była Marta - utraciła palce rąk i obie nogi. Mazurskie losy zawsze były tragiczne, ale Marta uśmiecha się do gości i wędruje na protezach po całym domu.
Mazurzy to twardy lud.
Mogiła w lesie
W styczniu 1945 roku Marta Matyszewska miała dziewięć lat. Z rodzicami Augustem i Hedwigą z domu Urbańską mieszkała w rozciągniętej wzdłuż rozległego jeziora wsi Małszewo. Jej najbliżsi krewni - Tadajowie - zajmowali obszerny dom w odległym o dwa kilometry Burdungen (dzisiejszym Burdągu pod Jedwabnem).
W domu najczęściej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta