Nie tylko symbol
Publiczne pojednanie z Aleksandrem Kwaśniewskim i zaproszenie go na obchody 25-lecia "Solidarności" - to kolejne z serii poczynań Lecha Wałęsy przywracających jego osobę publicznej uwadze. I - jak zwykle u niego - zaskakujące, kontrowersyjne, bulwersujące. Świadczy jednak, że nadal należy się z nim liczyć, a przynajmniej brać go pod uwagę w polskim życiu publicznym. Jego losy są przykładem potwierdzającym ewangeliczną konstatację, że trudno być prorokiem we własnym kraju. Choć rodacy zawdzięczają mu wolność, nie okazywali mu specjalnych względów ani szczególnej atencji. Chociaż był niekwestionowanym i charyzmatycznym przywódcą w okresie narodowej próby, został przez Polaków odsunięty na ubocze życia publicznego. Może gdyby wziął do siebie własny postulat schowania dawnych symboli "Solidarności" do muzeum, cieszyłby się dziś większym respektem. Postanowił zostać prezydentem i udało mu się, ale wielu Polaków głosowało na niego z zaciśniętymi zębami, mając do wyboru Tymińskiego. Drugi raz taka powszechna mobilizacja - przeciw kandydatowi postkomunistów - sukcesu już nie przyniosła i zwyciężył Kwaśniewski.
PRZEGRANY ZWYCIĘZCAWałęsie zaszkodziło, że nie umiał ani się w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta