Nie chcemy być trybunałem
Nie chcemy być trybunałem
Odwiedzający Polskę przedstawiciele zachodnioeuropejskich instytucji kontrolnych nie kryją zdumienia skalą niezawisłości, finansowej niezależności i zakresem kompetencji NIK. Gerard Reuter, prezes luksemburskiej Izby Obrachunkowej, w rozmowie z "Rzeczpospolitą" nie taił, że jego instytucja na tle naszej NIK wypada skromnie, żeby nie rzec -- blado, ze swym budżetowym podporządkowaniem ministerstwu finansów i uwikłaniem w bieżącą pracę rządu. Po co więc nowa ustawa o NIK, czy warto zmieniać coś, czego inni nam zazdroszczą?
Ustawa o NIK z 1980 r. jest istotnie niezła, jeśli wziąć pod uwagę czas, w jakim powstała. Jest już jednak przestarzała i nijak nie pasuje do obecnych realiów państwa. Pośród zadań na nas nakładanych wymienia kontrolę realizacji narodowych planów społeczno-gospodarczych, których nikt już nie uchwala, nakazuje kontrolę zjednoczeń, których już nie ma, wymaga wreszcie przedstawiania informacji o przeprowadzanych kontrolach "właściwym instancjom organizacji politycznych". Załóżmy jednak, że z tymi reliktami można by się uporać przez nowelizację. Ustawa z 1980 r. nie daje jednak możliwości uruchamiania kontroli państwowej wszędzie tam, gdzie angażowane są państwowe pieniądze. Nie jest spójna i dopracowana, miejscami nawet niechlujna, a zaciążył na tym niebywały pośpiech, w jakim została...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta