Lato piękne, zbroje się topiły
Po roli Zbyszka z Bogdańca dostawał kartki z całego świata. Mimo to Mieczysław Kalenik nie widział „Krzyżaków”. Czy obejrzy cyfrowo odrestaurowaną wersję filmu, która dziś wchodzi na ekrany kin?
Odeszło zbyt wielu wspaniałych ludzi, których spotkałem na planie – tłumaczy Kalenik powód unikania filmu, który uważa za jedno z najwspanialszych zawodowych i życiowych doświadczeń.
– No tak, z męskiej obsady zostało nas tylko dwóch: Jagiełło i Zbyszko – wtóruje mu Emil Karewicz, który pół wieku temu wcielił się w postać polskiego króla.
On z kolei, przede wszystkim niezbyt chętnie ogląda siebie z tamtego okresu. – Miałem nieco ponad 30 lat i niewielkie aktorskie doświadczenie. Dziś zupełnie inaczej bym to zagrał – mówi. Zdaje sobie jednak sprawę, że uczestniczył w przedsięwzięciu historycznym. Z wielu powodów: tematu, okoliczności powstania, rozmachu realizacji oraz pozycji, jaką film Aleksandra Forda zajmuje w historii polskiego kina. Między innymi za sprawą frekwencji – 32 mln widzów obejrzały do dziś film. Żadnej rodzimej produkcji nie udało się pod tym względem pokonać „Krzyżaków”.
Aż zbroje się gięły
Zdjęcia rozpoczęły się 3 sierpnia 1959 roku. Ale Mieczysław Kalenik i Emil Karewicz zachowują z planu żywe i barwne wspomnienia.
Nie ma znaczenia, że dla jednego udział w pierwszej polskiej kostiumowej superprodukcji wiązał się z rolą epizodyczną, a drugi spędził na planie niemal cały czas.
– Lato tego roku było piękne – podkreślają zgodnie.
– Zbroje się topiły – zaskakująco...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta