Polowanie na żywe skarbonki
Polowanie na żywe skarbonki
Każdy sposób jest dobry, by zarobić na życie. Afgańczycy występują w roli tłumaczy, przewodników, ochroniarzy. Albo po prostu żebrzą.
FOT. ŁUKASZ TRZCIŃSKI
STANISŁAW GRZYMSKI
Z KABULU
Opuściliśmy Dżalalabad i po czterech godzinach jazdy w konwoju dotarliśmy szczęśliwie do stolicy Afganistanu jedyną drogą, prowadzącą zygzakiem wzdłuż skalistego wąwozu. Z lewej strony mieliśmy pionowe ściany gór, a z drugiej przepaść, na której dnie jak gigantyczny wąż wiła się rzeka Kabul.
Od czasu do czasu wjeżdżaliśmy na otwartą przestrzeń, gdzie stały gliniane domy. Spotkaliśmy pasterzy z plemienia Kuczi, udających się ze stadkami owiec w długą drogę w poszukiwaniu pastwisk. Potrafią tak wędrować aż do granicy pakistańskiej, oddalonej o 250 kilometrów. Nastała zima, a w tutejszych górach nie ma już ani źdźbła trawy.
Droga prowadzi przez pustkowia. Ani żywego ducha.
Nasza toyota zdała egzamin, pokonując ogromne dziury przypominające bardziej kratery górskie. Gdyby...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta