Polski ideał erotyczny
Przeczytałem artykuł Andrzeja Horubały "Żeby Polska była sexy?" i zadumałem się. Tekst został odrzucony przez redakcję "Dziennika", a dotyczy zainicjowanej na jego łamach dyskusji "Czy Polska jest sexy?". Ponieważ wziąłem w niej udział, z Horubałą natomiast, który surowym sędzią tytułowej frazy czyni siebie z okresu studiów, studiowaliśmy razem, więc poczułem się wezwany do odpowiedzi.
Czy nie zrobiłem czegoś niestosownego, przyjmując zaproponowaną mi stylistykę? Czyż nie istnieje tylko ten sposób mówienia o ojczyźnie, który Horubała wskazuje - a mianowicie patetyczny styl pięknych papieskich przemówień? Czy my sami z lat osiemdziesiątych nie wyznaczyliśmy standardów, których odrzucenie dziś oznacza zaprzaństwo? Wszystko sprowadzamy do seksu, godząc się na typową "myśl z kserokopiarki", czyli powielaną bezmyślnie w rozmowach, że skoro "coś jest seksualne, to jest dobre" (jak z nieskrywanym obrzydzeniem pisze Andrzej Horubała). Staczamy się zatem na poziom miesięcznika " Cosmo". Nieprawda?
Profanowanie seksu...Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta