Nonszalanccy śmieciarze
Właśnie trwa akcja, z której wynika, że nasze miasto ma być stolicą czystości. Niestety lektura dawnej prasy dowodzi, że było stolicą, ale brudu.
Z rozrzewnieniem przypomniałem sobie scenę, jaka rozegrała się w połowie lat 50. zeszłego wieku w jednym z tramwajów. Facet palił papierosa, dmuchając w nos jakiejś paniusi. A ta mu na to: „To nie parowozownia, żebyś pan tak kopcił". Bo wtedy palono, gdzie się dało.
Z tego, co pamiętam, odpowiedni zakaz dotyczył też pasażerów tramwajów, ale łamano go nagminnie, szczególnie na obu nieoszklonych balkonikach najstarszych wozów, czyli tych sprzed I wojny światowej. Dowód? W artykule z 1950 r. „Express Wieczorny" narzekał – „w tramwajach, które zjeżdżają do zajezdni po całodziennym kursowaniu, leżą stosy papierów i niedopałki papierosów".
Czym skorupka za młodu...
Lata ostatniej wojny i czas po niej to był okres postępującej demoralizacji. Wiele z zachowań uznawanych dziś za dzikie wtedy uchodziło płazem. Pety walały się po chodnikach, śmieci fruwały po jezdniach, a siusiano, gdzie się dało. Dlaczego? Otóż miasto było tak zrujnowane i nieuporządkowane, że nawet jeśli ktoś chciał pozbyć się śmieci zgodnie z przepisami, nie miał gdzie tego zrobić.
Szedłeś chodnikiem, obok trawą porastały ruiny, gdzie rzucałeś peta? Gdzie rzucałeś papier śniadaniowy? Gdzie wyrzucałeś ogryzek? Stan ten utrzymywał się mniej więcej przez...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta