Prawica z zamkniętymi oczami
Co ma począć człowiek racjonalny, gdy sarmaci w źle skrojonych garniturach pospołu z romantykami stają się trzonem obozu będącego alternatywą dla dziś rządzących?
W Krakowie nasilają się plotki o powrocie do polityki Jana Rokity. Choć Rokita otwarcie demonstruje obrzydzenie tym, do czego miałby wracać.
Jego niedawne uwagi w wywiadzie dla „Uważam Rze" o tym, jak to ucieka przed atmosferą międzypartyjnej agresji do Włoch, rozjuszyły prawicowych internautów. Krakowski mieszczanin w kapeluszu popełnił wszak największą zbrodnię: nie przyznał w sporze PO– PiS racji nikomu.
A jednak pogłoski uporczywie wiążą Rokitę z obozem PiS. Gdyby chciał, niedoszły „premier z Krakowa", dzielący czas między wykłady dla studentów i śledzenie rewolucji u Arabów, dostałby pierwsze miejsce na liście do Sejmu od Jarosława Kaczyńskiego.
Tańczący wśród kiboli
Po co zajmujecie się Rokitą? – wykrzykną teraz prawicowi kibole. Wykrzykują tak zawsze, bo on zaburza im, może jako jeden z ostatnich, ich prosty, czarno-biały obraz świata.
Powinni sobie raczej odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Rokitą zajmuje się co jakiś czas Jarosław Kaczyński. Czy nie dlatego, że prezes jest mądrzejszy od swoich wyznawców i tak już chyba zostanie? W czasach swoich rządów wiele razy słał Rokicie sygnały – chciał go nawet robić premierem w miejsce Marcinkiewicza. Janusz Kaczmarek wspomina, że dostając w lutym 2007 roku MSWiA, został uprzedzony przez prezesa: może tu w przyszłości przyjść Rokita. Nigdy jednak nie przyszedł, w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta