Nie każdy może śnić po amerykańsku
MARIUSZ CZERKAWSKI Drugi mecz – sześć szwów, czwarty – osiem szwów. Jak policzyłem, że w sezonie są 82 spotkania, to doszedłem do wniosku, że może być nieciekawie. To były te chwile, kiedy zawodowcy sprawdzają, z kim mają do czynienia, próbują cię zgładzić, dać do zrozumienia, żebyś się wynosił, bo oni tu rządzą – mówi Michałowi Kołodziejczykowi najlepszy polski hokeista w historii.
Plus Minus: Powiedział pan kiedyś, że granicą marzeń jest lęk. Bał się pan?
Każdy ma jakiś cel, większy, albo mniejszy. Niektórzy nie mają go w ogóle, idą przed siebie – jak będzie, tak będzie. Znam takich, co żyją spontanicznie. Mógłbym czekać i zastanawiać się, czy uda mi się gdzieś podjechać autostopem, ale wolę mieć zaplanowaną podróż. Wychodzę z założenia, że pracą i odpowiednim podejściem warto stworzyć sobie warunki do zwycięstwa.
Jak to się przekładało na pana karierę?
Jeśli dobrze czujesz się w grupie kolegów, wszyscy cię akceptują, ale chcesz być lepszy, to musisz zaryzykować. Najpierw – trenując ze starszymi, gdzie już nie będziesz liderem, trzeba będzie podporządkować się grupie. Jeśli wszystko dobrze układa się w twojej szkole, na osiedlu, czy mieście trzeba pójść dalej, a nie cieszyć się z królowania w swojej wiosce. Lęk jest naturalny, te myśli – „czy dam radę", „czy się sprawdzę" – nie mogą jednak paraliżować.
Wyjechał pan do Szwecji jako 19-latek.
Oczywiście nie znałem żadnego słowa po szwedzku. Wszedłem do szatni, w której siedziało 30 obcych facetów, i powiedziałem, że nazywam się Mariusz. Oczywiście nikt nie potrafił nawet powtórzyć mojego imienia. Wiedzieli, że mają przed sobą juniora z Polski, który chce zabrać im jedno z miejsc....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta