Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Dom nad Sołotwyną

27 lipca 1998 | Kraj | AK

ZYNDRANOWA

Trzydziestolecie muzeum łemkowskiego

Dom nad Sołotwyną

ANDRZEJ KACZYń SKI

-- Przyjeżdżali muzealnicy i wybrzydzali: wszystko było nie tak, eksponaty nie takie, po amatorsku zestawione i wystawione, lamus nie muzeum -- opowiada Teodor Gocz, założyciel i kustosz skansenu kultury Łemków w Zyndranowej. -- Tak, pytałem, a gdzieżeś ty, bracie, był, kiedy tu niszczały ipaliły się cerkwie, rabowano kapliczki, kiedy rozpadały się nasze chyże, acmentarze wrastały wziemię?

Było 180 "dymów", jest 80 "numerów"

Przed wojną w Zyndranowej było 180 dymów, czyli gospodarstw rodzinnych; tysiąc mieszkańców. Sześć rodzin żydowskich, trzy cygańskie, reszta Łemkowie. Teraz jest osiemdziesiąt "numerów", jedna trzecia Łemków, dwie rodziny cygańskie, pozostali to Polacy. Jedyny ocalały zyndranowski Żyd, Samuel Oliner, odwiedził rodzinne strony cztery lata temu. Przeżył wojnę pod opieką Łemkini Balwiny Piecuch w Pieśniku koło Gorlic. Gocz przeczytał w czasopiśmie wspomnienia profesora socjologii z Kalifornii, który pisał: "urodziłem się w Zyndranowej na południe od Dukli". Przypomniał go sobie zdzieciństwa, nawiązał znim kontakt, w końcu zaprosił na otwarcie izby pamiątek żydowskich, którą urządził w opuszczonej chacie Zelmana, stryja...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Brak okładki

Wydanie: 1449

Spis treści
Zamów abonament