Noc zagłady na deptaku
Czterogodzinna powódź zrujnowała sanatorium, hutę szkła, czterdzieści domów; wyrwała dwieście metrów asfaltowej szosy
Noc zagłady na deptaku
/teksty/wydanie_980727/publicystyka_a_1-1.F.gif">
Wszędzie tylko błoto. Szare i lepkie.
IWONA TRUSEWICZ
Sobota 25 lipca. Trzeci dzień po powodzi. Burmistrz Polanicy Jerzy Terlecki rozmawia z Kurtem Ranerem, dawnym mieszkańcem, który chce zorganizować pomoc dla miasta. Terlecki zleca zrobienie dziesięciu albumów ze zdjęciami zniszczeń i rozesłanie do zaprzyjaźnionych miast.
Z wizytą zapowiedział się prezydencki minister. Prezydent wyraża solidarność z powodzianami. Burmistrz ma oczy czerwone z niewyspania. Jego samochód porwała rzeka. Ledwie zdążył wyskoczyć na skarpę. Nie wiadomo, gdzie ford osiadł.
Fasolka, tabletki, pies i kot
Wojciech Petryk, właściciel Huty Szkła Artystycznego Barbara, pochyla się nad skrzyniami z rozbitymi, ubłoconymi wazonami. Wazony są niebieskie, błoto szare i lepkie. Pracownicy taczkami wywożą muł z hali i podwórza. W nocy ze środy na czwartek przez hutę przepłynęła rzeka. Woda zalała na ponad półtora metra piece rozgrzane do 1450 st. C. Gnane prądem konary, kłody, setki ton głazów wyrwały okna hali, pogięły ściany. Petryk z czterema ludźmi dopełzł po gazowej rurze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta