Prymus i żandarm
Choć prezydent-dyktator opowiedział się za demokracją, w kraju nic się nie zmieniło
Prymus i żandarm
JADWIGA BUTEJKIS
Deputowani do uzbeckiego parlamentu, a także nieliczni zagraniczni obserwatorzy musieli z niemałym zdumieniem wysłuchać przemówienia prezydenta Isłama Karimowa. Mówił on o konieczności głębokich zmian. "Musimy opracować program reform, które będą stały na straży praw człowieka" - stwierdził w parlamencie.
To, że uzbecki przywódca, który od 1992 r. sprawuje niepodzielną władzę w republice, położył w swoim przemówieniu tak duży nacisk na prawa człowieka, dawało do myślenia, iż w tym środkowoazjatyckim państwie musiało się stać coś niezwykłego, co wstrząsnęło jego posadami.
Przed kilkoma miesiącami, 16 lutego, silna eksplozja wstrząsnęła dzielnicą rządową w centrum Taszkientu. Dziewięć wypełnionych materiałem wybuchowym samochodów-pułapek spowodowało potężny wybuch, który zabił 15 osób, a 150 ranił. Karimow, który cudem uniknął śmierci, nieustannie powtarzał: "Oni chcieli mnie zabić". Nie mógł uwierzyć, że ktoś śmiał podnieść rękę na "umiłowanego" wodza...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta