Nuda po komunizmie
Dziesięć lat po politycznym przełomie Węgrzy nie rozliczyli się z kadaryzmem. Nikt przecież nie lubi wyrzutów sumienia.
Nuda po komunizmie
PAWEŁ RESZKA
W 1985 roku Miklos Haraszti, jeden z nielicznych węgierskich opozycjonistów, (później współzałożyciel Związku Wolnych Demokratów), próbował w drugoobiegowym piśmie przewidzieć jak będzie, gdy zapanuje demokracja. Prognoza zawierała się w jednym słowie: "nudno". Trzy lata później, w rocznicę roku 56., milicja brutalnie rozbiła manifestację w Budapeszcie.
Wkrótce wydarzenia nabrały takiego tempa, że inny opozycjonista - brodaty chłopak w rozciągniętym swetrze - mógł pozwolić sobie na bezczelność wobec oficera bezpieki.
- Przecież my się znamy! - oświadczył funkcjonariusz.
- Mówiąc dokładnie, to pan mnie zna, bo ja nie prowadzę pana kartoteki - odpowiedział chłopak.
Potem wydarzenia przyspieszyły jeszcze bardziej. Dziś - po 10 latach "nudnej" demokracji - Haraszti jest wykładowcą na Węgrzech i w Stanach Zjednoczonych. Poza tym ma wygodną posadę w Radzie Nadzorczej Węgierskiego Radia. Chłopak w swetrze założył garnitur i został premierem. Los funkcjonariusza nie jest ani znany, ani w żaden sposób istotny.
Zanim zobaczymy jak wyglądają Węgry 10 lat po rozmowie Victora Orb?na z ubekiem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta