Austriackie nerwy i czeski spokój
Austriackie nerwy i czeski spokój
Temelin. Z ogrodu pani Stasakovej widać elektrownię jak na dłoni. W linii prostej będzie około dwóch kilometrów, nie więcej. Ta bliskość nie wydaje się jej niczym groźnym. Zresztą gdyby nawet było niebezpiecznie, to dokąd miałaby pójść. Tutaj ma dom. Stasakova wierzy, że specjaliści od atomu nie oszukują i że wszystko jest w porządku, ale radzi, abym zapytała starostę gminy. On wie najlepiej.
Spacer po wsi może przybysza szybko utwierdzić w przekonaniu, że sąsiedztwo elektrowni nie przyniosło gminie, której nazwę zna cała Europa, wielkiego bogactwa. Byle jakie drogi, skromne domy. Jedyną ozdobą jest wybudowany na skraju wsi nowy Dom Opieki Społecznej, do którego, jak potem powie starosta, elektrownia dołożyła trochę grosza.
Nawet prąd nie potaniał
W obskurnej miejscowej gospodzie, gdzie czas zatrzymał się na późnych latach 70., rozmowa o elektrowni się nie klei. Dopiero przy piwie atmosfera się nieco rozluźniła. - Nic z tego nie mamy, nikt nas o nic nie pytał. Skupowali parcele, to ci, którzy chcieli, sprzedali - mówi jeden z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta