Nie chcemy dotacji od rządu
Nie chcemy dotacji od rządu
FOT. WOJCIECH JAKUBOWSKI
Rz: Gdy w 1996 r. został pan przewodniczącym rady nadzorczej Stoczni Gdynia, właściciele zastanawiali się nad sensem jej dalszego funkcjonowania. Stocznia stanęła jednak na nogi, kupiła upadłą Stocznię Gdańską, dając w niej zatrudnienie kilku tysiącom osób. Jak pan się czuł, kiedy ostatnio krzyczano "złodzieje" i palono pańską kukłę?
JANUSZ SZLANTA: Z jednej strony czułem autentyczny, olbrzymi żal. Z drugiej wiem, że jest pewien koszt bycia prezesem i współwłaścicielem stoczni, która żeby sprostać konkurencji musi ograniczać koszty działalności. W tym socjalne.
Protestujący, paląc kukłę, okazali swoje emocje, wywołane często słusznymi z ich punktu widzenia problemami, jakie mają na wydziałach produkcyjnych. A także ogólnie nie najlepszymi nastrojami w kraju.
Pracownicy nie wiedzą, w jakich uwarunkowaniach makroekonomicznych działa tak duża firma jak stocznia. Nie wiedzą, że liczący 350 mln zł fundusz płac to tyle, ile wynosi budżet średniego miasta. Nie wiedzą o godzinach nocnych negocjacji, konstruowaniu rozwiązań, podejmowaniu trudnych decyzji. Słowem, o wszystkich zawiłościach zarządzania, które wpływają zarówno na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta