Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Love story utkana z tęsknoty

10 lutego 2004 | Kultura | BH
źródło: Nieznane

Rozmowa z Anthonym Minghellą, reżyserem "Wzgórza nadziei", o wojnie, Transylwanii i amerykańskich kompleksach

Love story utkana z tęsknoty

  • O filmie

(c) AP

Anglik z włoskimi korzeniami zabiera się do jednego z najbardziej amerykańskich tematów, jakim jest wojna secesyjna. Nie bał się pan reakcji Amerykanów?

ANTHONY MINGHELLA: Nie bałem się, ale dzisiaj już wiem, że byłem naiwny. Przed kilkoma laty zadzwoniłem do Charlesa Fraziera, autora książki "Cold Mountain", i powiedziałem: "Nie jestem Amerykaninem, niewiele wiem o wojnie secesyjnej, nie lubię zimna, nie lubię gór. Ale strasznie mi się podoba twoja powieść i chcę ją przenieść na ekran". Wtedy takie oświadczenie wydawało mi się niemal żartem. Wierzyłem, że w kinie nie trzeba mieć paszportów ani wiz. Myliłem się. Podejmując temat wojny secesyjnej dotknąłem jakichś głęboko skrywanych amerykańskich kompleksów. Dlatego spotkałem się z niechęcią, zwłaszcza gdy postanowiłem kręcić "Wzgórze nadziei" w Rumunii.

Dlaczego właściwie nie robił pan zdjęć do tego filmu tam, gdzie naprawdę toczyła się jego akcja, czyli w Karolinie Północnej?

To była decyzja w rodzaju: "być albo nie być", podyktowana względami finansowymi. Każdy filmowiec chce kręcić w...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Brak okładki

Wydanie: 3148

Spis treści
Zamów abonament