Proszę o całkowitą anonimowość
Totalizator Sportowy ma 40 lat. Od 1956 roku zmieniło się w losowaniach totolotka prawie wszystko, może oprócz tego, że ci, którzy wygrywają główne nagrody, niezmiennie chcą pozostać nieznani.
Proszę o całkowitą anonimowość
Michał Majewski
"Toto, toto, toto. Alchemia małych liczb. Nadzieję zmienia w złoto. Szare życie -- w film" -- pisano w okolicznościowym biuletynie na 30-lecie w 1986 roku. Dokładnie przed 40 laty, w styczniu 1956 roku, wielu oponentów głosiło, że względy ideologiczne nie pozwalają na uprawianie hazardu przez lud pracujący miast i wsi. Kiedy dwa lata później pewien mieszkaniec Białegostoku wygrał zawrotną jak na ówczesne czasy sumę 3, 8 miliona złotych, kraj oszalał na punkcie totka. Ekipa Gomułki musiała coś zrobić, bo przed kolekturami ustawiały się kilometrowe kolejki. Nagrody ograniczono do miliona.
Na początku nie było losowań w telewizyjnym studiu. Transmisje pojawiły się dopiero w 1973 roku. Wcześniej losowania odbywały się na stadionach podczas imprez sportowych, w kinach, domach kultury. Pracownicy Totalizatora rzucali piłeczkami w trybuny. Ci, którzy złapali, losowali nagrody dla zwycięzców. Zdarzyło się podczas jednego losowania, że widz dostał od przedstawiciela Totalizatora piłką prosto w oko. Potrzebny był lekarz, a firma musiała wypłacić "trafionemu"...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta