Wolę zmiany od stabilizacji
Willem Dafoe | O filmie „Grand Budapest Hotel" i ryzyku, jakie musi podejmować aktor, opowiada Barbarze Hollender.
Rz: Pracuje pan z reżyserem „Grand Budapest Hotel" Wesem Andersonem od dziesięciu lat. Czy on się w tym czasie zmienił?
Willem Dafoe: Każdy z wiekiem się zmienia, ale Wesowi czas płynie inaczej. Dojrzewa i rozwija się, jest bardziej pewny siebie, a jednocześnie nadal otwarty na wszelkie przygody. Pozostaje pełnym entuzjazmu dzieciakiem. Nie wiem, jak to możliwe. Sam się zastanawiam, jak można zachować w sobie tyle ciekawości, tyle zdziwień, tyle nieokiełznanej wyobraźni i humoru.
Republika Zubrowka pokazana w filmie to kraj Europy Wschodniej. Pan wielokrotnie bywał w tym regionie. Widzi pan w „Grand Budapest Hotel" prawdę o naszym regionie?
To jest fantazja, a nie dokumentalny portret. Ja spędziłem w Europie Środkowej trochę czasu. Trafiałem tam z teatrem i z produkcjami filmów. Pracowałem w Rumunii, Bułgarii, dwa razy w Polsce. Czuję mentalność ludzi. Cenię ich entuzjazm. Widziałem, że bardzo chcą zmienić swoje życie i cenią sobie odzyskaną wolność, choć może nie zawsze wiedzą, co z nią zrobić. Ale przecież w szalonej wizji Andersona też jest jakieś źdźbło prawdy. I piękna metafora.
W „Grand Budapest Hotel" zagrał pan niewielką, ale bardzo charakterystyczną...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta