Czerwone ludziki
Sympatyzujących z Rosją polityków mamy w Polsce w bród, do tego właśnie powstała prokremlowska partia. Czy pożyteczni idioci na pewno są idiotami?
Do polityków popierających Wielkiego Brata ze Wschodu historia mogła nas przyzwyczaić, ale po 1989 r. niektórym wcale nie przeszło. Dużym i małym: Donald Tusk jako szef PO mówił o Putinie „nasz człowiek w Moskwie", a prezes Ruchu Narodowego Robert Winnicki uważa, że „powinniśmy drogo sprzedać Rosji naszą neutralność". Janusz Korwin-Mikke, kandydat w wyborach prezydenckich, narzeka na sankcje gospodarcze wymierzone w Kreml, bo „biją w obie strony". A jego rywalka Magdalena Ogórek podczas konwencji inaugurującej kampanię oceniła stanowisko Polski wobec sąsiada jako „wrogie" i zamierzała nawet dzwonić do Władimira Putina! „Jeżeli pani Ogórek chce zostać księżniczką, to mam nadzieję, że nie pomyli Pałacu Prezydenckiego z Pałacem Zimowym" – docinała jej nawet Monika Olejnik. Podobna jest analiza Wojciecha Cejrowskiego, który uważa, że „Ogórek jest kandydatem Putina". Ale czemu się dziwić, skoro forsuje ją Leszek Miller, o którym od lat się mówi, że jeździł po pieniądze do Moskwy, by mieć za co założyć nową partię powstałą po upadku PZPR.
Tymczasem SLD ma godną następczynię. Nazwa zobowiązuje: kongres założycielski Zmiany miał się odbyć w siedzibie OPZZ, ale o wyznaczonej godzinie wokół budynku pusto, a znudzony ochroniarz znad talerza pomidorowej (kolor czerwony!) mówi, że sala nie została wynajęta i nic nie wie o żadnej zmianie....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta