Papież sprzyjał Kwaśniewskiemu
- Włodzimierz Czarzasty, szef SLD, smali cholewki do PiS i stawia na równi rządy PO i PiS. Moim zdaniem powinien zapisać się do okulisty, bo może to tylko problem wzroku, a nie rozumu - mówi Tomasz Nałęcz
Plus Minus: Funkcjonował pan w wielu środowiskach politycznych, od postkomunistycznej lewicy po otoczenie konserwatywnego polityka Bronisława Komorowskiego. Do którego środowiska było panu najbliżej?
Do Unii Pracy, czyli do tej partii, która powstała w 1992 roku. Uważałem, że nieporozumieniem jest budowa lewicy w PRL-owskich okopach Świętej Trójcy. To robiła SdRP, a Unia Pracy chciała łączyć ludzi o lewicowych poglądach z obu stron ówczesnej barykady, czyli i ze strony „Solidarności", i ze strony PZPR. To bardzo trudne. Wtedy słowo „lewica" było wyklęte. Nie bez powodu Jarosław Kaczyński, chcąc dokuczyć środowisku postkorowskiemu, mówił: rozejdźmy się cywilizowanie, wy budujecie lewicę, a ja zbuduję centroprawicę. Co znaczyło – wy zachorujecie na dżumę, a ja będę zdrowy.
Ale pan dosyć szybko skonfliktował się z Ryszardem Bugajem.
Nie. To on, ale dopiero po kilku latach, zakwalifikował mnie jako sprytnego postkomunistę i tak mu to zostało, a ja nawet nie próbuję z tym polemizować. Byłem jednym z jego bliższych współpracowników i całkowicie utożsamiałem się z jego linią. Można powiedzieć, z niewielką przesadą, że to mój głos przesądził, iż nie weszliśmy do koalicji SLD–PSL w 1993 roku. Uważałem, że się roztopimy w tej koalicji i tylko narazimy ludziom. Moje rozstanie z Bugajem nastąpiło dopiero w 1998 roku....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta