Dramat Papieża Franciszka
Wielu pasterzy i arcypasterzy wchodzi w ślepy zaułek, kiedy domagają się, żeby praktyczne myślenie o małżeństwach rozbitych opierało się na kazuistycznym słówku „ale", dającym podstawę przemyślnym usprawiedliwieniom cudzołóstwa.
Adhortacja „Amoris laetitia", wydaje mi się, odsłania wewnętrzny dramat papieża Franciszka. Ukształtowany w tradycji jezuickiego duszpasterstwa, kierującego się zasadą „rozeznania duchów w konkretnej sytuacji" oraz regułą, że należy wchodzić do domu drugiego człowieka jego drzwiami, a wychodzić swoimi, papież proponuje tego rodzaju duszpasterską praxis w stosunku do ludzi „sklerotycznych serc" (Mt 19, 8), którzy budują swoje domostwa na negacji „Dziesięciu Słów" (Dekalog) wyrytych „palcem Bożym" (Wj 31, 18) na człowieku w akcie stwarzania go w Swoim Synu „aż do tej chwili" (J 5, 17). Budują je na swoim wątpiącym cogito, czy Chrystus rzeczywiście „nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku", bo „sam wiedział, co w człowieku się kryje" (J 2, 25).
Poprzez cogito, które jest także praktycznym chceniem, wkrada się do Kościoła pokrewna arianizmowi wątpliwość, czy Chrystus naprawdę jest Bogiem i czy sakramenty są tym, co widzi w nich wiara Kościoła. Może są one pustymi znakami pisanymi przez chwilowe emocje w konkretnych sytuacjach? „Amoris laetitia" zmusza do głębokiego namysłu nad wiarą, nadzieją i miłością, to znaczy nad darem wolności otrzymanym od Boga. Zmusza, ponieważ nie daje jasnego przekazu odnośnie do „daru Bożego", jakim są prawda, wolność, dobro, zło i miłosierdzie. Wystarczy otworzyć Biblię, żeby dowiedzieć się, że „od początku" ludzie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta