Kot potrafi być demoniczną bestią
W całym moim malarstwie, nie tylko w ilustracji, zawsze dźwięczą wyniesione jeszcze z młodości upodobania, sentymenty do twórców, których wpływ na mnie był niewątpliwy. Nigdy się tego nie wypieram. Ale zawsze jest to malarstwo bardzo „wilkonowate".
"Plus Minus": Kiedy właściwie zaczęła się pańska przygoda z Don Kichotem?
Józef Wilkoń, malarz i rzeźbiarz: Myślę, że zaraz po studiach. Wtedy po raz pierwszy narysowałem Don Kichota i Sancho Pansę. A było to na tyle dawno, że zupełnie o tym zapomniałem. Dziś jak przez mgłę pamiętam tę scenę: wspólnie idą i któryś z nich podgrywał na gitarze. Bodajże Sancho... I dopiero gdy dałem ogłoszenie do Facebooka, że szukam moich oryginałów sprzed lat, ktoś się odezwał i mogłem sobie przypomnieć, jak to wtedy wyglądało.
I jaka była reakcja?
Czułem się dziwnie, nie kryłem zaskoczenia, bo byłem przekonany, że nic takiego nie zrobiłem. A potem, już w Paryżu, w 1962 roku wróciłem do tematu. Flammarion, jedno z największych wydawnictw we Francji, po mojej pierwszej książce zamówiło u mnie studia do „Don Kichota". Zapowiadało się obiecująco, robiłem wstępne szkice, ale potem pojawiły się przeszkody. Szef wydawnictwa zmarł, książka nie wyszła. Następne przymiarki czynione były w Argentynie, gdzie dostałem II nagrodę w konkursie na ilustracje do „Don Kichota". Tu było znacznie gorzej, bo książka też nie wyszła, a oryginały nie wróciły. Potem były kolejne niepomyślne zdarzenia. Po plenerze w Orłowie w latach 70., gdzie wystawiłem swoje prace, kilka dni po wernisażu otrzymałem telefon: „Panie Wilkoń, było...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta