W kleszczach historii
Zastanawia mnie, dlaczego twórcy IV RP wzięli sobie na sztandar Żołnierzy Wyklętych. Czy tylko dlatego, że poprzednicy przywrócili zbiorowej pamięci AK i powstanie warszawskie?
Czy na potrzeby czasu trzeba było czegoś więcej, sięgnięcia w głębsze, bardziej wstydliwe obszary pamięci? A może w istocie chodziło o jakiś wymiar sprawiedliwości dziejowej. Uczciwą odpłatę tym, o których pamięć nie zatroszczono się dostatecznie po 1989 r. Którzy nie przebili się na karty podręczników.
Nieprawdą jest, że wcześniej byli kompletnie zapomniani. Większość z nich żyła w dobrej czy złej legendzie ludowej. Co prawda komuniści robili wszystko, by pamięć o nich zatrzeć albo zohydzić, jednak ich przywracanie na karty historii zaczęło się jeszcze w czasach samizdatu. Najlepszym przykładem była opublikowana w wydawnictwie CDN książeczka dzisiejszego prezesa PAP Artura Dmochowskiego o wyklętym z Podhala, „Ogniu". Wydana w 1987 r. niewielka broszura „Zginął za Polskę bez komunistów. Zarys biografii Józefa Kurasia – »Ognia«" była wtedy jak łyk...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta