Łabędzi śpiew prawicy
PiS odwołuje się do poszkodowanej w procesie transformacji części społeczeństwa, ale nie chce go włączyć do procesu decyzyjnego. To zwykle prowadzi do różnych form populizmu. Stąd hasła o „ciepłej wodzie w kranie" czy kuriozalne „słuchamy ludzi" - mówi Piotr Marciniak, polityk Unii Pracy.
Plus Minus: Pana brat Włodzimierz jest ambasadorem w Moskwie. Pan był przez kilka lat zastępcą ambasadora w tej samej placówce. Czy polska ambasada w Rosji nie może się obyć bez któregoś z Marciniaków?
Piotr Marciniak: Podobno było trochę kłopotów z odróżnianiem nas, ale nie takie konfuzje dyplomacja rozwiązuje (śmiech). Obaj z bratem jesteśmy dyplomatami z przypadku. On znalazł się w Moskwie na początku lat 90., kiedy formuła stosunków polsko-rosyjskich ulegała zmianie i należało tworzyć model nowych wzajemnych relacji. Teraz wyjechał na placówkę w momencie, gdy znów trzeba budować nową politykę Polski wobec Rosji.
Za to pan był w Moskwie, gdy doszło do katastrofy smoleńskiej.
To był bardzo stresujący czas.
Poprzedzony okresem drobnej odwilży w stosunkach polsko-rosyjskich. Premier Władimir Putin przyjechał na obchody 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej do Polski. Doszło wtedy do słynnej rozmowy między nim a premierem Donaldem Tuskiem. A później rozdzielono wizyty w Smoleńsku, czemu Rosjanie sprzyjali.
Jeżeli chodzi o ówczesne stosunki polsko-rosyjskie, to sprawa była bardziej skomplikowana. Po wyborze Dmitrija Miedwiediewa na prezydenta w 2008 roku Zachód dostrzegł szansę na kolejne „nowe otwarcie" w relacjach z Rosją. Polska wpisała się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta