Urodziłem się mistrzem
Zacząłem trenować późno, światopogląd był już uporządkowany, ale sport mnie wychował, utwardził mój charakter. Całe to pieprzenie o fair play brzmi tandetnie, ale to naprawdę przekłada się na życie – mówi Michałowi Kołodziejczykowi Tomasz Majewski, dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą.
Plus Minus: „Panowie, spokojnie, ja tylko pcham kulą" – mówił pan zawsze do dziennikarzy chcących z panem porozmawiać po kolejnym sukcesie.
Tomasz Majewski: Bo znałem swoje miejsce w hierarchii polskiego sportu. I miałem do siebie dystans.
Blask sławy nigdy nie był dla pana atrakcyjny?
Są różne rodzaje sławy, wszystko zależy od człowieka. Niektórzy wybijają się z niszowych dyscyplin, bo są osobowościami. Da się być wspaniałym mistrzem w mało popularnym sporcie. Ale można też zostać w tłumie, nawet uprawiając piłkę nożną. W Polsce nie ma zbyt wielu mistrzów, więc i lekkoatletom udaje się zaistnieć.
Pan jest osobowością?
Udało mi się zostawić swój ślad. Sportowcy mogą być dla młodych ludzi autorytetami, jest przecież coś takiego jak odpowiedzialność mistrza.
To znaczy?
Warto się przyjrzeć, jaką drogą musiałem pójść, by osiągnąć cel. Jak ciężko musiałem pracować. Ale też nie uważałem, że mam być klinicznie czysty.
Na piwo bym teraz pana namówił?
Gdybym dzisiaj nie zajmował się dzieckiem, to oczywiście. W Polsce postrzeganie sportowca skażone jest przez PRL. Jesteśmy normalnymi ludźmi, na Zachodzie wszyscy rozumieją, że to zwyczajny zawód, a nie jakaś misja, u nas – sportowiec to ktoś...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta