Tytuły zdobyte na bani
Dwadzieścia kilka lat temu kapitanem reprezentacji Anglii był alkoholik, a Wojciech Kowalczyk topił w kieliszku swój niewiarygodny talent podczas pobytu w lidze hiszpańskiej. Piłkarska kultura picia umarła śmiercią naturalną, gdy futbol zamienił się w wielki biznes.
Współczesny piłkarz to cyborg: niezniszczalny i niezawodny gladiator, który – przynajmniej chwilami – wydaje się uzbrojony w potężny procesor i zdalne sterowanie. Dowodów na to mamy wiele, ale wystarczy, że zatrzymamy się przez chwilę na 64. minucie dwóch meczów minionej edycji Ligi Mistrzów: ćwierćfinałowego spotkania Realu Madryt z Juventusem w Turynie i kijowskiego finału z udziałem Królewskich oraz Liverpoolu. W obu tych meczach padły bramki, które – jak wciąż mawiają komentatorzy – „zaprzeczają prawom fizyki" albo „nie miały prawa paść". W turyńskim ćwierćfinale z prawej strony dośrodkował Dani Carvajal, Cristiano Ronaldo wybił się w powietrze i prawą nogą trafił tuż przy lewym słupku bramki Gianluigiego Buffona. W meczu z Liverpoolem, najważniejszym spotkaniu roku na szczeblu klubowym, klubowy kolega Portugalczyka Gareth Bale niemal skopiował jego wyczyn – również w 64. minucie, tuż po wejściu na boisko, trafił uderzeniem przewrotką, tyle że strzelał lewą nogą w prawe okienko bramki Lorisa Kariusa, a piłkę centrował z lewej strony Brazylijczyk Marcelo.
Poza niesamowitymi trafieniami w obu przypadkach bodaj najbardziej zapadała w pamięć reakcja trenera Realu Zinedine'a Zidane'a. Francuz wyglądał tak, jakby nie mógł uwierzyć w to, co się wydarzyło, choć przecież sam w finale Ligi Mistrzów z Leverkusen zdobył bramkę wolejem, która przez...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta