Jesteśmy tylko przechodniami
Od 20 lat mamy w Tyńcu narastający przypływ odwiedzających, staliśmy się deptakiem Krakowa. Nie powiemy ludziom, żeby nie przychodzili. Nie zamkniemy przed nimi bramy. Zresztą wydaje mi się, że jeżeli chcą przyjść do klasztoru, zwłaszcza w tych czasach, to nie jest tak bardzo źle… Rozmowa z ojcem Szymonem Hiżyckim, opatem benedyktynów w Tyńcu, w najstarszym klasztorze w Polsce
W styczniu kapituła ponownie wybrała ojca na drugą kadencję, do tego już w pierwszym głosowaniu. Czy to rekord Tyńca?
Trudno mi powiedzieć. Do kasaty klasztoru na początku XIX wieku opat sprawował funkcję dożywotnio. Wybory zdarzały się rzadko, czasem przychodziły nominacje z zewnątrz, choćby gdy królowa Bona przysłała do nas sekretarzy, aby dopilnowali właściwego wyboru. Podobnych historii wyborczych mogło być więcej. Tyniec został skasowany w 1816 r. Odnowiono nas w 1939 r. i przełożony był mianowany. Dopiero od 1969 r. wybieramy opata zgodnie z konstytucjami Benedyktyńskiej Kongregacji Zwiastowania, do której należymy. Wybory są organizowane co osiem lat. Trzeba uzyskać przynajmniej dwie trzecie głosów. W przypadku impasu na pewnym etapie wspólnota może się zgodzić, że wystarczy zwykła większość, chociaż nie było do tej pory takiego przypadku.
Ojca wybrano jednogłośnie?
Stosunku głosów nie mogę przywołać – tajemnica kapituły. Powiem, że najpierw były dwa proskrutynia (modlitwy i proces duchowy mający przygotować głosujących przed wyborem – red.), gdy przewodniczący wyboru wezwał kapitułę do próbnego i potem właściwego głosowania. Ten wybór świadczy o wspólnocie, nie opacie: jeśli ludzie dają pierwszeństwo jedności, pokazują tym swą dojrzałość. A czy wszyscy są zadowoleni z wyboru? To ich...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta