Podróże zmarłych
Gdy wyszli -- samochodu już nie było
Podróże zmarłych
Aleksandra Biały
Zwłoki dziadka włożyli do bagażnika i ruszyli w stronę granicy. Raz chcieli wracać, to znowu decydowali, że jednak jadą dalej. W końcu dotarli do przejścia. Kolejka. Jechać czy zawracać? Strażnik niemieckiej służby granicznej machnął ręką i tak znaleźli się w Polsce.
Józef K. zmarł na atak serca w Hanowerze.
Dzieci, które wyemigrowały tam jeszcze w latach 70. , długo namawiały go, żeby do nich przyjechał. On zawsze powtarzał, że urodził się na Mazurach i tam umrze. W końcu dał się namówić. Mimo swoich siedemdziesięciu trzech lat po prostu wsiadł w pociąg i pojechał. W Boże Narodzenie razem zjedli śniadanie. Później poszedł z wnukami na spacer. Wieczorem zasłabł. Już nie odzyskał przytomności. Córka wpadła w panikę. Słyszeli, że za transport zwłok do Polski trzeba zapłacić majątek. Włożyli ojca do podłużnego bagażnika -- takiego, jakie montuje się na dachu samochodu przy wakacyjnych wyjazdach.
Po przejechaniu granicy, żeby ochłonąć, postanowili zatrzymać się w jednym z zajazdów. Ona zamówiła koniak, on poprzestał na kawie. Gdy wyszli -- samochodu nie było. ..
Przerażeni postanowili iść na policję. Po niespełna godzinie odnaleziono auto w pobliskim lesie. Nic nie zginęło. Tylko nieboszczyk był lekko...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta