Grunt to grunt
Grunt to grunt
FOT. JACEK DOMIŃSKI
Mają setki i tysiące hektarów. Kupują kombajny, które kosztują więcej niż mercedes. Sami doglądają wszystkiego. Muszą znać każdą robotę, i w polu, i w zagrodzie. Przywykli do niechęci i zazdrości. Nie stać ich na wystawne życie. Wszystko, co zarobią, inwestują. Liczą, że może kiedyś się zwróci.
- Bez telefonów komórkowych i aut terenowych trudno byłoby nam prowadzić gospodarstwo. By je tylko objechać, trzeba kilku godzin - mówi Roman Romanowski, który z dwoma braćmi prowadzi jedną z największych farm w kraju.
Bracia Romanowscy to trzydziestolatkowie, wychowani na gospodarstwie dziadka. Jeden z wykształcenia jest piekarzem, drugi spawaczem, trzeci zaś mechanikiem. W ciągu kilku lat przejęli cztery dawne pegeery. Ich farma to 2300 hektarów ziemi, z ciągnącymi się kilometrami łanami pszenicy, rzepaku i buraków. Tylko zboża zbierają każdego roku pięć tysięcy ton. Mają własne lasy, stadninę ze stoma końmi, klub jeździecki, fermę trzody, tartak, stolarnię, wyrobiska piasku i żwiru, dwie stacje benzynowe, ośrodek wypoczynkowy w Lutrach oraz pałac w Drogoszach ze 365 oknami, 52 komnatami i 12 kominami. Mimo całego tego majątku, mieszkają w typowych dla polskiej wsi jednopiętrówkach. Bo najważniejsze jest gospodarstwo.
Dziadek, ojciec,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta