Uczeń w cenie
Dyrektor menedżer musi sobie poradzić
Uczeń w cenie
Teraz, na początku roku 2000 Mieczysław Makowski dyrektor Szkoły Podstawowej nr 7 w Szczecinku nie jest w stanie określić, na co otrzymane z zakładu budżetowego pieniądze mu wystarczą. Czy uda mu się zrealizować marzenia uczniów i nauczycieli o kupnie kserokopiarki, o podłączeniu pracowni komputerowej do Internetu, wyposażenie jej w skaner i drukarkę. Czy tylko będzie zbierał pieniądze na światło i ogrzewanie budynku.
Jednostki samorządu terytorialnego otrzymują subwencję oświatową w zależności od liczby uczniów w szkołach przez nich prowadzonych. O tym, czy dzieląc pieniądze między swoje szkoły stosują tę samą zasadę, zależy już tylko od nich. Przeważnie samorząd dokłada do subwencji oświatowej swoje pieniądze. A potem decyduje, że np. w danym roku jedna szkoła dostanie więcej na remont, a druga na zwiększone dowożenie itp. Od całej kwoty subwencji odejmowane są też np. wydatki na obsługę administracyjną szkół. Dyrektorzy szkół nie mogą więc oczekiwać, że otrzymają tyle pieniędzy, ile mogliby sobie wyliczyć na podstawie liczby uczniów i wartości wielkości subwencji na jednego ucznia.
Wartość bonu na 2000 rok podana przez Ministerstwo Edukacji Narodowej wynosi 1929 zł. Jest to średni koszt kształcenia wyliczony dla zwykłej, miejskiej szkoły. Może się więc okazać, że...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta