Z wizytą u Khmerów
W Kambodży po 22 latach przerwy
Z wizytą u Khmerów
Przeciętny polski inteligent zapytany o Kambodżę powie o księciu Sihanouku, o Czerwonych Khmerach, o świątyniach pochłoniętych przez dżunglę, wymieni Angkor Wat i doda, że to bardzo niebezpieczny kraj.
Kiedy w 1979 r. wojska wietnamskie wkroczyły do Kambodży, kraj ten był wielkim cmentarzem. W ciągu czterech lat z 8, 5-milionowego narodu Czerwoni Khmerzy wymordowali trzy miliony ludzi -- przede wszystkim tych, którzy mieli choćby minimalne wykształcenie. Wiesław Górnicki w "Bambusowej klepsydrze" opisuje pola szkieletów, studnie pełne czaszek, katownie, miasto Prey Veng całkowicie pochłonięte przez dżunglę w czasie trzech pór deszczowych.
Obecnie nie ma śladów tych strasznych lat, poza pokazywaną w Phnom Penh największą katownią urządzoną w szkole (przekształconej teraz w muzeum Tuol Sieng) , przez którą przeszło siedemnaście tysięcy więźniów, zanim zostali zamordowani na polu śmierci Choeung Ek.
Dziś po wyborach nadzorowanych przez siły ONZ wojska rządowe panują nad prawie całym terytorium Kambodży. Czerwoni Khmerzy, którzy odmówili udziału w wyborach, zostali zepchnięci pod granicę z Tajlandią i nieprędko opuszczą te tereny, ponieważ żyją z przemytu przez tę granicę -- szmuglując kamienie szlachetne i drewno w zamian za broń....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta